Dlaczego Ashtanga?

Autor: 
Łukasz Przywóski

Z jogą zetknąłem się po raz pierwszy pod koniec 2008 r. Znajomi namówili mnie na pierwsze zajęcia. Wybierając się na nie byłem przekonany, że spędzę najbliższe dwie godziny siedząc i mrucząc coś pod nosem. Myliłem się. Z pierwszych zajęć wyszedłem lekki i radosny. Byłem zrelaksowany i pełen energii. Od tamtego dnia nieprzerwanie praktykuję asany.

 

Przez pierwszy rok praktyki poznawałem metodę Iyengara. O ile praktykując w domu mogłem eksperymentować i wykonywać pozycje działające na wszystkie partie ciała o tyle w trakcie zajęć w szkole czułem, że jakość praktyki i dobór asan na zajęciach były w pewnym stopniu uzależnione od samopoczucia i formy nauczyciela danego dnia. Przeszło mi przez myśl, iż nie jest to być może praktyka stworzona dla mnie. Nie znałem jednak żadnej innej. Któregoś wieczoru przeglądając w serwisie internetowym YouTube klipy poświęcone jodze trafiłem na demonstrację asan w wykonaniu Davida Swensona. To co robił było niezwykłe. Demonstrację tę obejrzałem kilkakrotnie, w opisie znalazłem informację, iż David praktykuje Ashtangę. Zorganizowałem sobie DVD z pierwszą serią i zacząłem praktykować w domu naśladując w miarę możliwości praktykę Davida Swensona. Połączenie ruchu z oddechem, „ciągłość” praktyki i jej intensywność oczarowały mnie. Przez pewien czas starałem się łączyć praktykę jogi wg metody Iyengara i praktykę Ashtangi jednak w moim wypadku rozwiązanie to nie sprawdziło się. Po pierwszych warsztatach z Radkiem Rychlikiem zacząłem regularnie pojawiać się na Mysorze w AYS, gdzie ćwiczę od dzisiaj. Praktyka w stylu Mysore pozwala mi skupić się na oddechu i wykonywać asany we własnym tempie, raz szybciej raz wolniej, przeważnie w zgodzie poziomem energii, jaką dysponuję danego dnia.

Z czasem zacząłem dodawać do mojej praktyki ćwiczenia oddechowe i mudry. Eksperymentuję z kolejnością asan, z oddechem ale zawsze wracam do tradycyjnej sekwencji. Czuję się po niej dobrze. Po prostu. 

W praktyce Ashtangi odnalazłem wszystko, czego szukałem na poziomie pracy z ciałem i umysłem. Ashtanga pozwala rozwijać równocześnie siłę i elastyczność, dodatkowo poprzez skupienie wzroku na określonych punktach (drishti) i oddechu pomaga zatrzymać poruszenia umysłu. Od zawsze potrzebowałem zapamiętania się w ruchu – moją pierwszą „jogą” było chodzenie po drzewach, kolejną wycieczki rowerowe, następnie pływanie, któremu zawdzięczam sztywne barki :) Tym, czego szukałem w każdej z wymienionych dyscyplin było wyłączenie umysłu i podporządkowanie się ruchowi oraz oddechowi. Szczególnie dobrze sprawdziło się w moim wypadku pływanie kraulem na trzy. Po przepłynięciu kilku basenów uczucie zmęczenia, wysiłku zanikało, liczył się tylko rytmiczny oddech i praca ciała. Podobne, lecz znacznie silniejsze uczucie wyłączenia odnalazłem w praktyce ashtangi. Naturalnie zdarzają się dni, kiedy moja praktyka jest w dużym stopniu fizyczna a umysł nie przestaje błądzić i przetwarza wydarzenia, z jakimi zetknął się w ciągu dnia. Nie ma to jednak większego znaczenia. Liczy się praktyka i poddanie ruchowi oraz oddech. Wiem, że w momencie uspokojenia oddechu uspokoi się również ciało i umysł.

Czuję, że praktyka ta będzie mi towarzyszyć jeszcze długi czas. Cieszę się z tego. Cieszę się stając na macie i biorąc pierwszy wdech w pierwszej vinyasie Powitania Słońca A. 

Namaste :)

Paweł Witkowski INTools