Indie 2010/2011 etap 1 – Rishikesh

Rishikumars - sieroty z ashramu
Autor: 
Soňa i Tomasz Ciechomscy

Święte miasto.

W Rishikesh, świętym mieście u stóp Himalajów, jesteśmy już czwarty tydzień. Położone po dwóch stronach świętej rzeki Gangesu miasteczko przyjęło nas przepiękną pogodą, setkami małp skaczących po wszystkim i wszędzie, dźwięczną melodią mantr, wyraźnie podwyższoną duchowością, oraz wspaniałym ashramem w którym mamy szczęście gościć. Ludzie są przemili. Turyści i zwierzęta również.

 

Być może to również zasługa diety - nigdzie nie można kupić ani alkoholu, ani mięsa w żadnej postaci. Siłą rzeczy wszyscy ludzie, małpy, psy, koty i inne zwierzaki są wegetarianami. Nie narzekają. Niektóre osobniki są całkiem przyzwoicie wypasione.

Małpa z ukradzioną chwilę wcześniej torbą bananów

W programie m.in. jedzenie posiłków rękami na ziemi, joga, spacery, medytacje oraz międzynarodowy festiwal Jogi: zajęcia i wykłady prawdziwych oświeconych joginów: o filozofii, ayurvedzie, kriyas, mudras, mantrach, różnych technikach i metodach od ashtangi po kundalini. Zjechały się prawdziwe autorytety, również jeden jogin prosto z himalajskiej jaskini. Słuchanie o ich doświadczeniach to prawdziwy zaszczyt.

 

Lecz co najważniejsze, pomiędzy poranną praktyką z ponad 100 letnim Swamim Joganandą*, a przesmaczną lecz piekielnie ostrą kolacją, wiele razy w ciągu dnia następuje wspaniała eskalacja pozytywnej energii i niewytłumaczalna duchowna przemiana w nas samych i wszystkich ludziach wokół. Przyczyn tego stanu jest więcej – potęga świętej rzeki, spokój ashramu, wykłady joginów, spotkania nietuzinkowych dusz, dobra lektura, wspaniałe towarzystwo Soni i Stefki....lecz jedna jest wyraźnie najważniejsza i odgrywa największą rolę w naszym życiu w ashramie – Swamiji.

 

Swami Chidanand Saraswati - Objawienie

Duchowym przewodnikiem ashramu jest Swami Chidanand Saraswati pieszczotliwie zwany przez większość uczniów Swamiji lub Guruji. Swamiji jest joginem pokroju Dalai Lamy (zresztą znają się i odwiedzają) – jak się okazało bardzo znanym w Indiach - który część swego życia spędził w jaskini, a po powrocie do Rishikeshu kilkadziesiąt lat temu został duchowym przywódcą największego ashramu w okolicy – Parmarth Niketan.

Codziennie o 17.30 nad brzegiem Gangesu prowadzi godzinne Aarti – ceremonię ognia podczas której kilkaset osób, głównie Hindusów, odmawia modlitwy, śpiewa mantry i medytuje. Poziom energii podczas aarti jest tak wysoki, że czasem mam wrażenie że można ją pokroić i nasmarować nią ciapati.

Aarti

Również codziennie po Aarti, w ogrodzie odbywają się kameralne spotkania ze Swamijim – Satsang. Zazwyczaj przychodzi około 20 osób – rozmawiamy i medytujemy. W trakcie spotkania każdy może z nim porozmawiać i zadać pytanie. Odpowiedzi są wyczerpujące, mądre i wspaniałe w swojej prostocie. Słuchanie ich codziennie przynosi Nam wielką radość i spokój. Aarti i Satsang są kluczowym punktem każdego dnia i kiedy Swamiji wyjechał na kilka dni odczuliśmy wyraźnie ich i Jego brak.

 

Przemiana

Jest z nami mama Sonicki – Stefka, która podjęła odważną decyzje o zaprzestaniu tradycyjnego leczenia chemikaliami swojej poważnej choroby – reumatyzmu. Zdecydowała się zakończyć sponsorowaną przez koncern farmaceutyczny arcydrogą kurację eksperymentalną i wybrała się z nami w podróż do Indii by swoje zdrowie oddać w ręce Ayurvedy. Kuracja stopniowo dobiega końca i efekty są znakomite. Stefka jest uśmiechnięta, szczęśliwa. Widać jak z każdym dniem odżywa i młodnieje. Przemiana duchowa odgrywa tu nie mniejszą rolę niż zabiegi Ayurvedy i dieta. Zmienia się jej ciało ale przede wszystkim umysł, głowa i sposób postrzegania świata. Dzięki temu jest znacznie bliżej połączona z energią wszechświata niż wcześniej i przez duszę leczy swoje ciało.

Most w Rishikesh

My z Sonią również czujemy niesamowitą energię tego miejsca i ogromne zmiany jakie zachodzą w naszych ciałach, umysłach i duszach. Stłamszone ego maleje, rośnie świadomość i dusza, a wraz z nimi spokój i akceptacja. W najśmielszych oczekiwaniach nie sądziliśmy że będzie nam tu tak dobrze.

Sonicka w ashramie

 

 

 

*Swami Joganand - sylwetka

Ma komplet zębów, nie nosi okularów, codziennie prowadzi zajęcia jogi tradycyjnej ( 2 godziny – dosyć lekkie i przyjemne – dla każdego – zawsze ten sam zestaw ćwiczeń wg starożytnego systemu rozciągania ciała, pranayamy i relaksu ) Swami Joganand w tym roku kończy 102 lata. Często się śmieje, dowcipkuje, jest w pełni samowystarczalny. Mieszka sam w skromnej klitce w ashramie. Posiada 2 komplety pomarańczowej odzieży i 10 dzieci. Wnuków pewnie około 20, prawnuków pewnie z 50 a praprawnuków pewnie i ze 100. Waży 39 kg i jest okazem zdrowia. Zakłada nogi za głowę. Podróżuje po Indiach i świecie – w tym roku był już w Niemczech i Holandii. Podejrzewamy że jest typem Pitta. Je tylko surowe owoce i warzywa. Jest chodzącym dowodem skuteczności metody tradycyjnej Sukshuma Vyayam Yoga. Mawia że „joga powinna nie być trudniejsza niż otwarcie oczu.” Po powrocie chętnie pokażemy Wam tę metodę.

Tomasz i Soňa

Paweł Witkowski INTools